1 - 2 - 3 -
4 - 5 - 6 -
7 - 8 - 9 -
10 - 11 - 12 -
13 - 14 - 15 -
16 - 17
XVII
Deszcz przestał padać. Nad Rinde zjawiła się tęcza, przecięła niebo urwanym, kolorowym łukiem. Zdawało się, że wyrasta wprost ze zrujnowanego dachu oberży.
- Na wszystkich bogów - mruknął Jaskier. - Jaka cisza... Nie żyją, mówię wam. Albo pozabijali się nawzajem, albo mój dżinn ich wykończył. - Trzeba by zobaczyć - powiedział Vratimir, wycierając czoło zmiętą czapką. - Mogą być ranni. Może wezwać medyka? - Prędzej grabarza - stwierdził Krepp. - Ja tę czarownicę znam, a wiedźminowi też diabeł z oczu patrzył. Nie ma co, trzeba zacząć kopać dwa doły na żalniku. Tę Yennefer radziłbym przed pochówkiem przebić osinowym kołkiem. - Jaka cisza - powtórzył Jaskier. - Przed chwilą aż krokwie latały, a teraz jakby makiem zasiał. Zbliżyli się do ruin oberży, bardzo czujnie i powoli. - Niech stolarz robi trumny - rzekł Krepp. - Powiedzcie stolarzowi... - Cicho - przerwał Errdil. - Coś słyszałem. Co to było, Chireadan? Elf odgarnął włosy ze szpiczaste zakończonego ucha, przechylił głowę. - Nie jestem pewien... Podejdźmy bliżej. - Yennefer żyje - rzekł nagle Jaskier, wysilając swój muzyczny słuch. - Słyszałem, jak jęknęła. O, jęknęła znowu! - Aha - potwierdził Errdil. - Ja też słyszałem. Jęknęła. Musi strasznie cierpieć, mówię wam. Chireadan, dokąd? Uważaj! Elf cofnął się od rozwalonego okna, przez które ostrożnie zajrzał. - Chodźmy stąd - powiedział krótko. - Nie przeszkadzajmy im. | - To oni żyją obydwoje? Chireadan? Co oni tam robią? - Chodźmy stąd - powtórzył elf. - Zostawmy ich tam samych na jakiś czas. Niech tam zostaną, ona, on i jego ostatnie życzenie. Poczekajmy w jakiejś karczmie, nie minie wiele czasu, a dołączą do nas. Oboje. - Co oni tam robią? - zaciekawił się Jaskier. - Powiedz-że, do cholery! Elf uśmiechnął się. Bardzo, bardzo smutno. - Nie lubię wielkich słów - powiedział. - A nie używając wielkich słów nie da się tego nazwać. ![]() ![]() |